Kontakt

Jeżeli ktoś chce się dowiedzieć kiedy będzie kolejny odcinek, poinformować mnie o nowym rozdziale swojego opowiadania, albo po prostu porozmawiać to zostawiam mój numer gg : 44122097

poniedziałek, 5 listopada 2012

6.Jestem kowalem własnego losu



Siedzieli w zupełnej ciszy. Starając się na siebie nie patrzeć. Za oknem wzdłuż ulicy ciągnął się sznur aut. Pobliskie szare latarnie rzucały smętny blask, na otaczający je świat. Tego dnia wszystko było zharmonizowane z czasem, dopasowane i takie... zwykłe, codzienne, niewyróżniające się...

„Życie jest pełne złudzeń i pozorów(...)”

-Miałeś rzucić- warknął brunet, zakładając w pośpiechu bieliznę i resztę ubrań- Zresztą, mam to gdzieś, już się nigdy więcej nie zobaczymy- dodał, obserwując z niesmakiem blondyna dzierżącego w dłoni papierosa.
Podszedł do drzwi, odwrócił się na pięcie i posłał swojemu kochankowi pogardliwe spojrzenie, po czym wyszedł, zostawiając go samego.
-Zapłacisz mi za to Tom- wycedził blondyn przez zęby,powstrzymując łzy.
To, że dał mu się przelecieć, pogarszało tylko jego samopoczucie. Nieświadomie zaczął się zachowywać jak ojciec, planując zemstę. Nikt nie mógł go tak potraktować! Nikt!  
Zaczął też rozmyślać o swojej rodzinie. Czuł odrazę do swojego ojca za to, że był cyniczny, arogancki i pozbawiony jakichkolwiek uczuć, nie zdawał sobie jednak sprawy z tego,że był do niego tak bardzo podobny. Oddałby wszystko żeby tylko dowiedzieć się dlaczego ojciec traktował jego i matkę w taki sposób.
                                                                             ***
 Retrospekcja, kilkadziesiąt lat wcześniej.

Cisza. Przenikliwe spojrzenia. Czyjeś chrząknięcie, westchnienie... I znowu dramatyczne milczenie.

 - Nie musisz tego robić.

 - Muszę.
 Niebieskooka kobieta zerknęła na syna z dumą, a zarazem potęgującym się smutkiem. 
 Była szczęśliwa faktem, że jej potomek nie wypiął się na rodzinę, co więcej, poświęcił dla niej swoją pierwsze, a zarazem ostatnie prawdziwe szczęście. I to bolało ją najbardziej.
 - Nie byłabyś w stanie porzucić tego wszystkiego – ruchem ręki roztoczył wokół siebie pewien obszar. – Nie potrafiłabyś żyć inaczej, jak zwykły plebs... – wypluł z pogardą, odwracając się w stronę okna. Pamiętał, co czuł, jak kilkanaście lat temu wpatrywał się w to samo okno, a w pokoju obok kłócili się jego rodzice.
- Nie... – szepnęła kobieta. – Nie myśl, co będzie ze mną, Blaise. Pomyśl o sobie. Powiedz, czego Ty chcesz, a nie ja – stwierdziła, już znacznie pewniejsza. – Amelia to naprawdę dobra dziewczyna... Rozważ to małżeństwo. Zaufanie i wyrozumiałość, jakie daje na początku sama przyjaźń, to naprawdę wiele. A miłość... miłość przychodzi z czasem. Możesz być szczęśliwy, możesz... jeśli tylko zrobisz miejsce w swoim sercu.
 Blaise nie odpowiedział ani nawet nie drgnął. Wciąż stał w tym samym miejscu, co parę chwil wcześniej. W końcu dobiegł go odgłos zamykanych drzwi. Dopiero wtedy, gdy upewnił się, że jego matka opuściła pokój, rozluźnił się. Spojrzał niewidzącymi oczami w kierunku horyzontu i mruknął bezgłośnie:
 - Końce istnieją? Taa... Cholera. 

                                                                             ***
Kilka dni później.



- Jestem kowalem własnego losu! – mruczał do siebie jasnowłosy chłopak, przechadzając się tam i z powrotem. – Żadna ciota nie wbije mi noża w plecy! Nie! – syknął i jakby dla potwierdzenia swoich słów zadarł głowę. Zachodzące słońce przeniknęło przez ciemne zasłony i padło wprost na jego twarz. Był zły, wściekły, bił pięściami o wszystko, co stanęło mu na drodze! Chciał jednej jedynej rzeczy, chłopaka, któremu ufał i którego bezgranicznie kochał, ale nie mógł go w pełni posiąść! Gdy doszło do niego brzmienie słowa „ciota”, które wypłynęło z jego własnych ust, poczuł ukłucie w sercu. Żałował...
 - Muszę to w sobie zgładzić – sapnął, opadając na łoże. – Być takim, jak kiedyś. Mieć wszystkich i wszystko gdzieś... – zarzekł się, a po chwili zamknął oczy. Już nie chciał mieć przed oczami widoku JEGO przystojnego, uśmiechniętego, szczęśliwego... 
Zacisnął palce w pięść. 
                                                   „Odebrałeś mi ostatnią nadzieję”
W końcu, trzasnąwszy drzwiami, wyszedł z posiadłości rodu Holtów. Sam nie wiedział, gdzie właściwie zmierza, a przede wszystkim – po co to robi? Jego złość i gorycz sięgnęły zenitu. Promienie słońca zaczęły chować się za linią horyzontu, dążąc ku zmierzchowi. Zane wiedział, że wszystko zatoczy krąg, zacznie się od początku... Czerń nocy przejdzie w dzień, a ten przeminie i znowu pochłonie go mrok... -To jakaś próba, nie?! – wrzasnął w niebo, rozkładając ręce i żałośnie pociągając nosem. – W takim razie... Poddaję się. - Stojąc na samym szczycie wzgórza, chwiał się na wietrze niczym mały, wątły kłos zboża.

- A więc tak wyglądają końce... – szepnął do siebie, już znacznie spokojniej- No cóż, jestem teraz totalnie żałosny, ale chyba... tak musiało być... - zerknął na dom Bill'a i uśmiechnął się kpiąco pod nosem-Nie powinieneś tego robić Tom...- dodał mając w głowie już plan zemsty.



*************
Rozdział bardzo krótki, ale ważne, że jest. Ostatnio tyle się pozmieniało w moim życiu... Pewnie dlatego nie potrafię napisać niczego wesołego. Nie sprawdzałam, więc mam nadzieję, że wybaczycie te błędy.


poniedziałek, 24 września 2012

Informacje

Rozdział szósty pojawi się dopiero 30 października i wtedy też będę mogła nadrobić zaległości na Waszych blogach. Wpadłam także na pomysł nowego opowiadania, zapraszam:
Pojawił się tam już prolog, byłoby mi bardzo miło gdybyście go przeczytali i napisali co o nim myślicie.
Pozdrawiam.

środa, 5 września 2012

5.Bądź lepszy


Leżał na łóżku, wpatrując się w ciemny baldachim łoża. Od czasu do czasu zamykał oczy, zmieniał pozycję lub wsłuchiwał się w grającą cicho muzykę. Sam nie wiedział ile czasu zajmowała mu kontemplacja nad sprawami mało istotnymi. Robił to bo... niczego innego do roboty nie miał. Jego myśli z upływem czasu, stały się permamentne, mało absorbujące i przede wszystkim proste. W umyśle Zane'a Holta nie było miejsca na skomplikowane rozważania, kłębki merytorycznych i uciążliwych przemyśleń. Może właśnie jego problemem był ich brak? Sądził, że realizując swój plan z dumnie podniesioną głową, wyprostowaną sylwetką i szeroko otwartymi oczyma, dojdzie do celu pewnym, sprężystym krokiem i osiągnie status człowieka szczęśliwego. Jednak miał wszystko- posiadł to, co niegdyś sobie zamierzył. Już nic nie stanowiło dla niego wyzwania. Zdobywanie niewieścich serc nie dawało mu aż takiej satysfakcji, jakiej chciał lub oczekiwał; obawiał się, ze zbyt wcześnie zaczął dążyć do perfekcjonizmu, do idealności i potęgi, która tak naprawdę go przerażała. Nie bał się swych wad, negatywnych stron osobowości... Wręcz przeciwnie. Zaczął ich szukać- tak namiętnie, tak pożądliwie, z zapałem fanatyka i obłąkańca.
Był człowiekiem szczęśliwym?

A co według Ciebie oznacza ''szczęście"? Chwilę ulotną, nieosiągalną...? 
A czy potrafisz wyobrazić sobie dwudziestoczterogodzinną chwilę, która nie mija i nigdy nie minie? Nie? To dobrze. Nie istnieją takie 'chwile'. A jeśli już nawet, to w bajkach, które rodzice czytają swoim dzieciom.

Był szczęśliwy?

Jego szczęście trwało dwadzieścia trzy godziny. W ostatnich sześćdziesięciu minutach kumulowały się codziennie zmartwienia, których nie sposób zignorować.

Był człowiekiem...?

W jego żyłach płynęła krew- tam i z powrotem, jego serce biło tak, jak miliony innych serc- czasem przyśpieszało, czasem zwalniało, a czasem zdawało się stanąć... Miał swoje słabości: coś co nieraz doprowadzało go do samozniszczenia, wewnętrznej destrukcji, ale nigdy, przenigdy nie dawał tego po sobie poznać. Obojętność zatruła jego uczucia, empatię, współczucie i .... człowieczeństwo.
Stał się taki jak reszta członków jego rodziny - cyniczny, arogancki i wyniosły.
Do czasu...
                                                                              *
Retrospekcja, kilkanaście lat wcześniej.

Po rezydencji Holtów pobrzmiewały akordy fortepianu, przyprawiając domowników o białą gorączkę. Sprawcą całego zamieszania był chłopiec o bladoniebieskich, dziecięcych oczach i wąskich ustach, które drżały lekko ilekroć zadźwięczała tylko kolejna niska nuta. Czarny fortepian, przy którym siedział, stał w najbardziej oświetlonym miejscu pomieszczenia, zwanego salonem. Promienie przenikały przez czyste szyby, wysokich, białych okien, które zdawały się być oknami prowadzącymi do raju. Gustowne obrazy, które wisiały na każdej ze ścian, nie przyciągały aż takiej uwagi, jak ośmiolatek grający ,,Sonatę księżycową''. Wprawdzie zaliczał drobne potknięcia w tej dziedzinie, ale wciąż dążył do perfekcjonizmu. Jego drugim imieniem był właśnie "perfekcjonizm". Nie ma osoby, która nie chciałaby być idealna, wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju i pożądana przez wszystkich... A on właśnie chciał osiągnąć miano takiego idealnego, wzbudzającego respekt i pozbawionego wszelkich skaz człowieka. Wierzył, że kiedyś mu się to uda, tym samym spełniając oczekiwania ojca. Jednak prawdę mówiąc Blaise Holt wcale nie pokładał w swym synu przesadnej nadziei, jeśli mowa o osiągnięciu jakichś ambitnych celów. Rzadko kiedy się odzywał, raczej nie puszczał słów na wiatr, dlatego też jego zdanie stanowiło dla Zane'a sprawę pierwszorzędną. 
-Chcę być taki, jak Ty- powiedział  niespodziewanie chłopiec, przenosząc wzrok z czarno-białych klawiszy na twarz ojca, który właśnie wszedł do salonu, w poszukiwaniu swoich dokumentów.
Dopiero w tej chwili Blaise raczył na niego spojrzeć. Było to spojrzenie przesycone niewyobrażalnym chłodem. 
-Zane- odparł poważnie, odsuwając od siebie plik pieczołowicie zapisanych kartek- obiecaj mi jedno...
-Co takiego?
-Obiecaj mi, że będziesz lepszy. Dobro rodziny i jej majątek ma być dla Ciebie najważniejszy, bez względu na to jakie konsekwencje przyjdzie Ci z tego powodu ponieść- rzekł, uśmiechając się chłodno w stronę swojego jedynego syna
-Obiecuję-ośmiolatek uśmiechnął się promiennie
Gdyby tylko wtedy wiedział, jak bardzo to zmieni jego życie..
***
Noc. Znajome spojrzenia kalające jej niewinność. Cisza... Głosy, które przepływają przez jej odmęty i szept zmieszany z odcieniem pożądania, a zarazem odrazy, czyjś przyśpieszony oddech. Próba zapomnienia... Jeszcze chwila i się uda... Jeszcze chwila a jego przeszłość zniknie, jeszcze chwila, a... nie pomyśli o NIM, gdy kocha się z nią... a nie z nim! ,,To niedorzeczne", pomyślał sfrustrowany, podnosząc się z miękkiego materaca i sięgając po spodnie.
-Muszę zapalić- rzucił krótko w stronę roznegliżowanej kobiety, zapiął rozporek, po czym wymknął się na balkon przez uchylone drzwi.Wyciągnął z paczki jednego papierosa, zlustrował go znudzonym spojrzeniem, aż wreszcie zapalił, używając do tego srebrnej zapalniczki.
-Dlaczego Cię kocham...- dodał szeptem, obserwując rozprzestrzeniające się cząsteczki dymu nikotynowego.
Miał wrażenie, ze sam ulatuje gdzieś w nieznane, jego myśli znowu były obce, ciało nieznajome, jakby przypatrywał się sobie z perspektywy kogoś innego. Za wszelką cenę starał się zapomnieć i nie myśleć ale jak na złość ciągle trwał w tych wspomnieniach.
*~*
Rozdział nie sprawdzany.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Mam co do Zane'a poważne plany, dlatego chcę Wam jak najbardziej przybliżyć jego postać.
Nie ma tutaj w ogóle Billa, a to dlatego ,że chcę się skupić na uczuciach innych bohaterów. Na tym co stało się w ich życiu,co sprawiło, że są teraz tacy a nie inni. Bill pojawi się wkrótce. 
A kolejny rozdział pojawi się może pod koniec września, zaczęłam teraz pracę przed studiami i nie mam czasu, żeby przysiąść i spisać moje pomysły na papier. Dziękuję za wszystkie miłe komentarze. Mam nadzieję, że będziecie dalej czytali to opowiadanie. Pozdrawiam.

niedziela, 2 września 2012

4. Najdotkliwszy ból wywołują najlepsze wspomnienia


Przyglądałem mu się bardzo uważnie i zdecydowanie za długo.
Uśmiechnął się do mnie delikatnie, a moje nogi od razu zrobiły się miękkie, natomiast inna część ciała jak na złość twarda. Żaden facet tak na mnie nigdy nie działał, nawet Tom. Więc jak to możliwe, że jego uśmiech doprowadził mnie do takiego stanu?!
Przecież ja nie jestem gejem!!
-Nigdy wcześniej Cię tutaj nie widziałem, a przyjeżdżam tutaj zawsze kiedy mam wolne- wyrwało mi się, uniosłem prawą brew i oczekiwałem na jego odpowiedź.
-Kiedy już tu przyjadę to siedzę w domu i odpoczywam- uśmiechnął się jeszcze szerzej, wpatrując się intensywnie w przepaść.
Intrygował mnie,  było w nim coś tajemniczego i cholernie pociągającego, mam cichą nadzieję, że go lepiej poznam. Ma takie niesamowite spojrzenie, jestem pewien, że zdobywa nim wiele kobiecych serc.
-Nie sądziłem, że spotkam tutaj taką gwiazdę-spojrzał w końcu w moim kierunku. A ja nie mam pojęcia czy powiedział to z ironią czy też nie.
-Niezbadane są wyroki boskie- zaśmiałem się, nie mam pojęcia czemu tak powiedziałem, w końcu nie wierzę w Boga...-a Ty co robisz w życiu?- kiedy skończyłem mówić, blondyn oblizał wargi a przez moje ciało przeszła fala gorąca. Dawno się nie kochałem, to przez to tak na niego reaguję! Na pewno! Muszę sobie znaleźć jakąś dziewczynę, która ulży mi w cierpieniu.
-Studiuję prawo a później będę pracował u ojca w kancelarii-prychnął- taka rodzinna tradycja- kiedy to mówił uśmiech zniknął z jego twarzy, zrobił się poważny-aż za bardzo.
Rozmawialiśmy jeszcze bardzo długo, ale o blondynie dowiedziałem się tylko paru rzeczy.
Wydaje mi się, że studiuje prawo tylko ze względu na ojca, który jak zaznaczył jest najlepszym prawnikiem w kraju. Zane jest też cholernie przystojny i pociągający! Ale zaraz!! Przecież on niczego takiego nie powiedział. Zaczyna mi odbijać, Bill uspokój się!
Umówmy się, ze tego ostatniego zdania o blondynie nie było.
Rozmawialiśmy przede wszystkim o mnie, to dziwne bo nigdy nie opowiadałem obcym ludziom o swoim życiu.
 ***
Chłopak w czarnych dredach, siedział w hotelowym pokoju. W jednej ręce trzymał papierosa a w drugiej do połowy opróżnioną butelkę whisky. Przed godziną wyszła od niego wysoka blondynka. Był przekonany, ze seks z nią ukoi ból, który powstał kiedy zostawił go jego ukochany braciszek. Zawsze cenił tylko szczerych ludzi, brzydził się kłamstwem. Ale teraz, pragnął ponad wszystko być znowu okłamywanym, chciał żyć w tej pięknej iluzji. Nie chciał prawdy, ona go zniszczyła. A może tak naprawdę niszczyły go kłamstwa? A dopiero prawda oswobodziła tylko, że w bardzo bolesny sposób? Jedno jest pewne, bardzo cierpiał. Miał wszystkiego dosyć, chciał ze sobą skończyć, ale kiedy stał na dachu i tylko jeden krok dzielił go od wolności nie potrafił skoczyć. Po mimo tego całego bólu, kochał życie. Przyssał się do butelki i zaczął łapczywie pić bursztynową ciecz. Wystarczyło jedno wspomnienie, żeby stracił panowanie nad sobą.

'Najdotkliwszy ból wywołują najlepsze wspomnienia.'

***
Wysoki blondyn o chłodnym spojrzeniu, wpatrywał się od dłuższego czasu w zdjęcie stojące na kominku. Przedstawiało ono drobną brunetkę o brązowych oczach, zalotnie uśmiechającą się w jego kierunku. Tysiące wspomnień przelatywało teraz przez jego głowę, a każde z nich zadawało cios prosto w jego serce. Szybkim ruchem ręki starł łzę, spływającą po jego bladym policzku i powoli przeniósł wzrok na zdjęcie, położone tuż obok. Znajdował się na nim przystojny mężczyzna o bardzo jasnych blond włosach, obejmujący drobną kobietę, która uśmiechała się delikatnie trzymając na rękach kilkuletniego chłopca.
Na twarzy chłopaka wymalowana była złość, ręce zacisnął w pięści a jedną z nich uderzył z całej siły w ścianę. Opadł bezwładnie na ziemię i pozwolił aby łzy wypłynęły spod jego powiek. To co zamierzał i co miało dla niego znaczenie, runęło w jednym momencie-bo wystarczył właśnie jeden moment słabości, moment, w którym zawładnęła nim odrobina egoizmu, by ostatki jego górnolotnych idei obróciły się wniwecz..
Po chwili wstał z ziemi i ostatni raz spojrzał na zdjęcie brunetki.
-Wybacz mi- wyszeptał, wychodząc z pomieszczenia.
*~*
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Pozdrawiam.

niedziela, 19 sierpnia 2012

3.Egoista


Po tym, co mi powiedział Bill, poszedłem do hotelowego baru. Po paru godzinach i dwóch drinkach, postanowiłem z nim porozmawiać i udałem się, do jego pokoju. Nie zastałem go tam, na łóżku leżała kartka a na niej starannie były zapisane dwa zdania :
                                                            
                                                               "Muszę odpocząć. 
                                                              Nie szukajcie mnie"

Cholera!-zakląłem w myślach. Jak zawsze ucieka, kiedy pojawiają się, jakieś problemy.
Wyjąłem, z kieszeni spodni telefon i napisałem wiadomość do bliźniaka, nim zdążyłem się zastanowić nad jej treścią-wysłałem ją. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, więc poszedłem na dach. 
Kiedy, patrzę na miasto z takiej perspektywy, prościej jest mi uporządkować wszystkie sprawy.
Ale teraz, nawet ten widok mi nie pomaga. Billy, dlaczego mnie nie kochasz? Z każdą łzą, spływającą po moim policzku,coś we mnie umiera. Nie jesteś mój i nigdy nie byłeś, to tak cholernie boli. 
Tylko jeden krok, dzieli mnie od tego, by spaść w dół. Przez chwilę, będę mógł poczuć się, wolny jak ptak, cały ból związany z Tobą braciszku, zniknie. Tylko jeden krok...

                                     "Miłość żąda odrobiny przyszłości, a my mieliśmy tylko chwilę..."

                                                                          ***
Wchodząc do pokoju, rzuciłem się szybko na moją torbę, spakowałem się w błyskawicznym tempie. Trasa się skończyła, więc mogę wyjechać i być jak najdalej od Toma. Jesteśmy bliźniakami i zawsze miałem jakieś przeczucia, dotyczące jego osoby, a tym razem kompletnie nic nie czuję. Nie wiem jak będzie się zachowywał, kiedy będziemy przebywać blisko siebie. Cholera! Nie mam nawet zielonego pojęcia, jak się teraz czuje. Nasza więź zniknęła, to ja ją zniszczyłem. Po cichu wyszedłem z pokoju, na łóżku zostawiając jedynie, krótki liścik z wyjaśnieniem mojego zniknięcia. Znowu uciekam przed problemami, zamiast je rozwiązać.
            
            "Nie jestem szczęśliwy wyjeżdżając, ale nie trzeba być szczęśliwym, by zacząć na nowo."

Cztery godziny później, byłem już na miejscu. Widok małego drewnianego domku, położonego w górach, obok przepaści, zawsze zapierał mi dech w piersi. Niechętnie wyjąłem telefon, gdy usłyszałem dźwięk wiadomości. Niepewnie ją odczytałem, widząc, że jest od Toma.

"Musiałeś odpocząć?! Śmieszne! Jak zwykle uciekasz, gdy sprawy się komplikują! Pomyślałeś  chociaż przez chwilę, o tym co ja czuję?! No jasne, że nie! Bo przecież tylko Ty się liczysz! Bill, jesteś pieprzonym egoistą i tchórzem! Nienawidzę Cie!"

Stanąłem przy barierce, dzieliła mnie ona od przepaści, która tak bardzo mnie kusiła swoją tajemniczością. Z wściekłością, kopnąłem w pobliski samotny kamyk, który stoczył się w ramiona otchłani, niknąc w jej mroku. Zakląłem w duchu: "Pieprz się Tom, to Ty zawsze byłeś najważniejszy w moim życiu! Czas to zmienić! Muszę w końcu, zająć się sobą, a nie martwić się ciągle o Ciebie." 
Odpaliłem papierosa i zamknąłem oczy, choć na chwilę, chciałbym o tym wszystkim zapomnieć.
Może jestem teraz, tym pieprzonym egoistą, ale za długo martwiłem się o innych, zaniedbując przy tym, samego siebie.
-Witaj- do moich uszu dotarł przyjemny męski głos. Leniwie odwróciłem głowę w jego kierunku.
-Zane- chłopak, wyciągnął rękę w moją stronę, ja natomiast zlustrowałem go od góry do dołu. 
No muszę przyznać, ze jest dobrze zbudowany i cholernie przystojny. Zaraz! Czy ja przed chwilą pomyślałem, ze jest przystojny?!
-Bill- odwzajemniłem jego gest dopiero po chwili, uśmiechając się delikatnie. 
Również się uśmiechnął a ja poczułem się dosyć dziwnie...

***************
Nie sprawdzałam, za błędy przepraszam.
Rozdział jest do bani, wiem. 
Miał wyglądać zupełnie inaczej...
Czwarta część jest już w połowie napisana i jest o wiele lepsza od tego..
Tokio Hotel- That Day , mam do tego utworu słabość i pewien sentyment. Jest idealny.

piątek, 10 sierpnia 2012

2.Świat wypadł mi z moich rąk

Zawsze mamy wybór, bez względu na to w jakiej sytuacji życiowej się znajdziemy. Tylko od nas zależy jaki on będzie. Nie zdajemy sobie jedynie sprawy z tego jak wpłynie on na nasze życie. Często przez złą decyzję, która w danej chwili wydawała nam się najlepszą, wszystko się zmienia. Nie koniecznie na dobre, niestety często nie dostajemy drugiej szansy. Bo przecież nie możemy cofnąć czasu i do końca swych dni musimy żyć z piętnem swych decyzji.
                                                                             *
Siedzę w ciemnym pokoju hotelowym, paląc papierosa. Długo biłem się z myślami i jestem pewien, że dzisiaj zakończę ten chory układ pomiędzy mną a Tomem. Cholernie boje się tego jak on zareaguje ale nie mogę go już dłużej okłamywać. Powoli podniosłem się z fotela i ruszyłem w kierunku pokoju bliźniaka.
Zapukałem cicho, mając nadzieję, że go nie ma w środku i będę mógł przełożyć tę rozmowę na jutrzejszy dzień.
,,Nie odkładaj na jutro tego, co trzeba zniszczyć dzisiaj.''

 Po chwili jednak drzwi się otworzyły a w nich pojawił się Tom. Wpuścił mnie do środka, uśmiechając się promiennie. Tak bardzo się boję!  Nachylił się próbując mnie pocałować, ale ja szybko odwróciłem głowę i skierowałem się w stronę okna.

,,A co jeśli chciałbym z tym skończyć?
Co byś zrobił?
Jak byś się czuł?"

-Bill, co jest? - dwoje oczu, tak podobnych do moich, wpatrywało się we mnie oczekująco
-Tom ja Cię nie kocham ! To znaczy... Kocham ale tylko jak brata... Nie tak jakbyś chciał - powiedziałem na jednym tchu
-Nie żartuj sobie ! Przecież tyle razy mi mówiłeś, że mnie kochasz - blask w jego oczach nagle zgasł
-Tom, na początku to co było między nami było niesamowite, ale z czasem przestało.. Ja Cię okłamywałem-        z każdym wypowiedzianym słowem coraz trudniej było mi utrzymać z nim kontakt wzrokowy
-Więc, to wszystko było kłamstwem?- spuścił głowę, tępo wpatrując się w swoje buty
-Tak, ja nie chciałem Cię ranić, Tommy- nie chciałem ale zrobiłem to- dodałem w myślach
-Nie chciałem Cie zranić..- powtórzył, podniósł na mnie wzrok, jego oczy były zaszklone i takie puste

Przetarł szybko ręką, jedną samotną łzę spływającą po jego policzku, po czym odwrócił się i bez słowa wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi. A ja stałem i ze łzami w oczach patrzyłem w miejce, w którym przed chwilą stał mój bliźniak.

,,Świat wypadł mi z moich rąk"

Nie spodziewałem się takiej reakcji, byłem przekonany, że zacznie na mnie krzyczeć, albo mnie wyśmieje mówiąc, że on też od samego początku nic nie czuł. Nigdy nie pomyślałbym , że wyjdzie ze łzami w oczach nic nie mówiąc. Dopiero teraz doszło do mnie jak bardzo go skrzywdziłem, jesteś zerem Kaulitz!
-Cholera!- próbowałem ulżyć sobie krzykiem, ale w niczym on nie pomógł
Ból psychiczny, który czułem od tak dawna, pogłębił się. Ruszyłem do swojego pokoju a łzy zaczęły powoli spływać po moich policzkach.

,,Mogłeś mieć wszystko,
Lecz w zamian nie masz nic."


***
Nie sprawdzałam, za wszystkie błędy, które mogły się pojawić przepraszam!
Jestem zadowolona z tego rozdziału, nie wiem czy słusznie, czy też nie, ale jestem. 
Starałam się zawrzeć w nim jak najwięcej emocji i mam nadzieję, że mi się to udało.
Bardzo się cieszę, że są osoby, którym moje wypociny przypadły do gustu ; ).
Pozdrawiam.

sobota, 4 sierpnia 2012

1.My confession

Tommy co się z nami stało?
Kiedyś nie wyobrażałem sobie dnia bez Ciebie, a teraz? Cieszę się kiedy nie ma Cię w pobliżu, nie musze wtedy udawać, że ten układ mi pasuje. Chciałbym żeby nigdy pomiędzy nami do tego nie doszło, to zniszczyło naszą braterską więź. Nie potrafię Ci się już zwierzać, kiedy na Ciebie patrzę , przed oczami stają mi sceny ze wszystkich naszych wspólnych nocy. Tak bardzo chciałbym żeby ten problem zniknął , żebym był zwykłym chłopakiem a nie liderem znanego zespołu.
Nigdy nie pomyślałbym, że moje największe marzenie zacznie mnie niszczyć.
                                                                        ***
Przed wejściem do Twojego ulubionego klubu jak zwykle była duża kolejka, ale dla nas to przecież żaden problem. Razem z Georgiem i Gustavem zostaliśmy wprowadzeni wejściem dla Vip-ów.
Do moich nozdrzy szybko doszedł zapach dymu papierosowego, to właśnie dzięki papierosom potrafiłem się ostatnio zrelaksować. Zajęliśmy loże, zamawiając po drinku, nie miałem wyboru i musiałem usiąść koło Ciebie. Pośpiesznie zapaliłem papierosa i zacząłem zagadywać Gustava, wszystko tylko po to żeby na Ciebie nie patrzeć. Już od paru dni wymyślałem wymówki, żeby uniknąć nocy z Tobą, nie chciałem Cie wykorzystywać, niestety skończyły mi się już pomysły  a to oznaczało tylko jedno-seks.
Gustav z Georgiem poszli na parkiet, a ja nie potrafiłem się na niczym skupić czując Twój przeszywający wzrok na sobie. W pewnej chwili cały zesztywniałem czując na swoim udzie Twoją dłoń a na karku ciepły oddech. Odwróciłem się do Ciebie z wymuszonym uśmiechem i pozwoliłem żebyś musnął swoimi ustami moje pełne wargi. Popatrzyłeś mi prosto w oczy i wyszeptałeś: "Kocham Cię, Billy".
Zamarłem, też Cię kochałem ale była to jedynie braterska miłość, a nie ta, którą Ty mnie obdarzyłeś.
Spuściłem wzrok i zagryzłem dolną wargę bijąc się z myślami, nie było dobrego wyjścia z tej sytuacji, z jednej strony mogłem Cię okłamać, ale krzywdziłem w ten sposób siebie natomiast gdybym postąpił odwrotnie to Ty byś cierpiał co byłoby jeszcze gorsze. Po chwili niezręcznej ciszy, popatrzyłem na Ciebie i powiedziałem to na co czekałeś: "Ja Ciebie też, Tommy". Twoje oczy zabłyszczały, a na twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Chciałeś coś powiedzieć ale w tej chwili wrócili chłopcy, opowiadając Ci z wielkim zaangażowaniem jakie piękne dziewczyny są na parkiecie, które bez problemu mógłbyś przelecieć.
Jakie mieli zabawne miny kiedy spokojnie odpowiedziałeś, że Cię to nie interesuje, no tak to  było coś nowego, Tom Kaulitz nie jest zainteresowany zaliczaniem dziewczyn. A to wszystko przeze mnie, czuję ,że  przez te wszystkie moje pieprzone kłamstwa zaczynam Cie powoli niszczyć.
Braciszku, ile razy już Cię okłamałem?
Nie potrafię tego zliczyć, a przecież kiedyś przysięgaliśmy, że nigdy się nie oszukamy.
Ale ja robię to dla Ciebie, nie chcę żebyś cierpiał, nie zniósłbym tego.
Tak, ja Bill Kaulitz jestem mistrzem w okłamywaniu , robię to codziennie wmawiając sobie, że będzie lepiej i wszystko się jakoś samo w końcu ułoży.

Such a beautiful lie to believe in
So beautiful, beautiful lie makes me.
*


***
* 30 Seconds to Mars - A Beautiful Lie

W tym rozdziale chciałam, żeby Bill mógł pokazać Wam, co czuje.
W kolejnej części zacznie się w końcu coś dziać, obiecuję.
Mam nadzieję, że nie zawiodłam tych, którym spodobał się prolog.
Pozdrawiam.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Prolog

Kolejny świetny koncert, kolejne zadowolone fanki.                                                                      Powinienem być szczęśliwy, niestety od jakiegoś czasu nie sprawiało mi to już radości.
Czuję jak powoli ogarnia mnie pustka, zaczynam się wypalać.    
Niestety nic nie mogę zrobić, moje życie musi tak wyglądać, przecież Tokio Hotel jest teraz najważniejsze.  Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi, leniwie przeniosłem spojrzenie w tamtą stronę aby zobaczyć kto zaszczycił mnie swoją obecnością. Do pokoju wszedł Tom z tym swoim cwanym uśmieszkiem, też się uśmiechnąłem, doskonale wiedziałem dlaczego przyszedł. To co się działo między nami od dwóch miesięcy było chore , ale nie potrafiłem tego przerwać. Cholera ! Byliśmy braćmi a pieprzyliśmy się co noc. Zaczęło się to tak niewinnie, obaj byliśmy pijani. Gdybym wtedy nie zaczął tematu gejów prawdopodobnie do niczego by nie doszło. Nawet nie wiem kiedy zaczęliśmy się całować, z każdą chwilą coraz bardziej łapczywie i namiętnie. Wylądowaliśmy razem w łóżku, to była najpiękniejsza noc w moim życiu. Tom na początku udawał, że nic się nie stało ale tydzień później przyszedł do mnie i znowu to zrobiliśmy tym razem bez odrobiny alkoholu. Wtedy było to dla mnie coś niesamowitego , potrzebowałem jego dotyku aby czuć się bezpiecznym i szczęśliwym.A teraz..? Nie czuję już kompletnie nic gdy jest przy mnie , kocham się z nim tylko po to żeby zaspokoić własne potrzeby. Staram się żeby nie zauważył tego, no muszę przyznać,    że jestem świetnym aktorem, Tom niczego się nie domyśla.

 ***
Pisane pod wpływem chwili , nie miałam czasu sprawdzić. 
Za wszelkiego rodzaju błędy z góry przepraszam.
Mam nadzieję ,że się spodoba.