Po tym, co mi powiedział Bill, poszedłem do hotelowego baru. Po paru godzinach i dwóch drinkach, postanowiłem z nim porozmawiać i udałem się, do jego pokoju. Nie zastałem go tam, na łóżku leżała kartka a na niej starannie były zapisane dwa zdania :
"Muszę odpocząć.
Nie szukajcie mnie"
Cholera!-zakląłem w myślach. Jak zawsze ucieka, kiedy pojawiają się, jakieś problemy.
Wyjąłem, z kieszeni spodni telefon i napisałem wiadomość do bliźniaka, nim zdążyłem się zastanowić nad jej treścią-wysłałem ją. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, więc poszedłem na dach.
Kiedy, patrzę na miasto z takiej perspektywy, prościej jest mi uporządkować wszystkie sprawy.
Ale teraz, nawet ten widok mi nie pomaga. Billy, dlaczego mnie nie kochasz? Z każdą łzą, spływającą po moim policzku,coś we mnie umiera. Nie jesteś mój i nigdy nie byłeś, to tak cholernie boli.
Tylko jeden krok, dzieli mnie od tego, by spaść w dół. Przez chwilę, będę mógł poczuć się, wolny jak ptak, cały ból związany z Tobą braciszku, zniknie. Tylko jeden krok...
"Miłość żąda odrobiny przyszłości, a my mieliśmy tylko chwilę..."
***
Wchodząc do pokoju, rzuciłem się szybko na moją torbę, spakowałem się w błyskawicznym tempie. Trasa się skończyła, więc mogę wyjechać i być jak najdalej od Toma. Jesteśmy bliźniakami i zawsze miałem jakieś przeczucia, dotyczące jego osoby, a tym razem kompletnie nic nie czuję. Nie wiem jak będzie się zachowywał, kiedy będziemy przebywać blisko siebie. Cholera! Nie mam nawet zielonego pojęcia, jak się teraz czuje. Nasza więź zniknęła, to ja ją zniszczyłem. Po cichu wyszedłem z pokoju, na łóżku zostawiając jedynie, krótki liścik z wyjaśnieniem mojego zniknięcia. Znowu uciekam przed problemami, zamiast je rozwiązać.
"Nie jestem szczęśliwy wyjeżdżając, ale nie trzeba być szczęśliwym, by zacząć na nowo."
Cztery godziny później, byłem już na miejscu. Widok małego drewnianego domku, położonego w górach, obok przepaści, zawsze zapierał mi dech w piersi. Niechętnie wyjąłem telefon, gdy usłyszałem dźwięk wiadomości. Niepewnie ją odczytałem, widząc, że jest od Toma.
"Musiałeś odpocząć?! Śmieszne! Jak zwykle uciekasz, gdy sprawy się komplikują! Pomyślałeś chociaż przez chwilę, o tym co ja czuję?! No jasne, że nie! Bo przecież tylko Ty się liczysz! Bill, jesteś pieprzonym egoistą i tchórzem! Nienawidzę Cie!"
Stanąłem przy barierce, dzieliła mnie ona od przepaści, która tak bardzo mnie kusiła swoją tajemniczością. Z wściekłością, kopnąłem w pobliski samotny kamyk, który stoczył się w ramiona otchłani, niknąc w jej mroku. Zakląłem w duchu: "Pieprz się Tom, to Ty zawsze byłeś najważniejszy w moim życiu! Czas to zmienić! Muszę w końcu, zająć się sobą, a nie martwić się ciągle o Ciebie."
Odpaliłem papierosa i zamknąłem oczy, choć na chwilę, chciałbym o tym wszystkim zapomnieć.
Może jestem teraz, tym pieprzonym egoistą, ale za długo martwiłem się o innych, zaniedbując przy tym, samego siebie.
-Witaj- do moich uszu dotarł przyjemny męski głos. Leniwie odwróciłem głowę w jego kierunku.
-Zane- chłopak, wyciągnął rękę w moją stronę, ja natomiast zlustrowałem go od góry do dołu.
No muszę przyznać, ze jest dobrze zbudowany i cholernie przystojny. Zaraz! Czy ja przed chwilą pomyślałem, ze jest przystojny?!
-Bill- odwzajemniłem jego gest dopiero po chwili, uśmiechając się delikatnie.
Również się uśmiechnął a ja poczułem się dosyć dziwnie...
***************
Nie sprawdzałam, za błędy przepraszam.
Rozdział jest do bani, wiem.
Miał wyglądać zupełnie inaczej...
Czwarta część jest już w połowie napisana i jest o wiele lepsza od tego..
Tokio Hotel- That Day , mam do tego utworu słabość i pewien sentyment. Jest idealny.